
SPOTKANIE KLASY VII Z PANEM ZBIGNIEWEM FRĄCZKIEWICZEM, ARTYSTĄ RZEŹBIARZEM
29 kwietnia 2025 roku klasa VII pod opieką Pań: Ilony Apolinarek- Chromińskiej i Anny Szydłowskiej spotkała się z Panem Zbigniewem Frączkiewiczem pod rzeźbą Kamień dla Kamienia niedaleko domu artysty rzeźbiarza, przy ulicy Słonecznej. Zadaliśmy Artyście kilka pytań.
Dlaczego rzeźba widoczna na zdjęciu jest dla Pana bardzo ważna?
W 1987 roku przyjechałem do Szklarskiej Poręby. Szukałem miejsca dla siebie. Wtedy Marek Puchała, późniejszy dyrektor Biura Wystaw Artystycznych we Wrocławiu, zakochany tak jak ja w kamieniołomach, wskazał mi takie miejsce oddalone 2 km od jego domu przy Osiedlu Huty. Kamieniołom okazał się rewelacyjny, w dodatku nieczynny. Było to świetne miejsce, ale niestety bardzo oddalone od miasta. Zacząłem chodzić po tym kamieniołomie, przyglądać się mu i nagle ujrzałem olbrzymi blok granitu, bardzo oryginalny. Wcześniej nie wydobywało się takich brył, najwyżej bloki od 6 do 10 ton. A ta miała około stu ton. Jak to wydobyto? Zadawałem sobie mnóstwo pytań, ale wtedy nie znalazłem na nie odpowiedzi. Wyobrażałem sobie, że zrobię z tego kamienia jakąś rzeźbę, ale taką, żeby nie uszkodzić go, nie dotykać wręcz. Myślałem sobie, że coś dorobię, dostawię. I czas płynął, mijały lata, a w głowie miałem z dziesięć projektów, niektóre nawet jako makiety. W sumie to było mało realne, żeby z tego kamienia coś było. Na Wiciarkę jest trudny dojazd, a ruszenie kamienia wręcz niemożliwe.
Po wielu latach zaproszono mnie na plener rzeźbiarski do Strzegomia. Tam zrobiłem kolejny wariant tej rzeźby, czyli bryłę granitu opartą na stopach. Gdy ten projekt zrealizowałem, jeszcze nie wiedziałem , czy to samo uda się w lesie. Rzeźba Kamień dla Kamienia najpierw zaistniała w Strzegomiu, potem zawieziono ją na wystawę artystów Kotliny Jeleniogórskiej we Wrocławiu. Ciągle miałem w głowie, jak stworzyć rzeźbę 100 TON. Robiłem makiety – wizualizacje. Gdy wróciłem do domu, zwierzyłem się ze swoich marzeń Pani Anicie Kaczmarskiej, dyrektor MOKSiAL-u, która uruchomiła środki finansowe z funduszów polsko-czeskich. Do Wiciarki wjechały wielkie maszyny, które podniosły stutonowy blok na wysokość półtora metra. Mieliśmy mało czasu, by posadowić tę bryłę na czterech wielkich stopach. Poprosiłem naszych miejscowych rzeźbiarzy – Macieja Wokana i Grzegorza Pawłowskiego oraz dwóch rzeźbiarzy czeskich – Aleša Johna i Martina Skalę, by zrealizowali mój pomysł. W krótkim czasie dorobili cztery ogromne stopy. Dla mnie było bardzo ważne, że ten ogromny blok udało się przekształcić w rzeźbę. Był to rok 2018. Namawiam was, byście udali się na Wiciarkę i zobaczyli tę rzeźbę. Stąd są cztery km. Na tej trasie mamy do czynienia z granitowym szlakiem, poczynając od Kamiennego Kręgu i rzeźby Kamień dla Kamienia, która jest odzwierciedleniem 100 TON w mniejszej skali. Po drodze zobaczycie granitowe schody, ogrodzenia, nagrobki, elewacje (poczta w Szklarskiej Porębie), portale, ławki, ołtarze, kościoły. Ten szlak nie jest jeszcze dokładnie oznakowany (Pan Zbigniew Frączkiewicz jest jego pomysłodawcą). Zwróćcie uwagę, że rzeźba 100 TON ma ponadtrzydziestoletnią historię. Rzeźba Kamień dla Kamienia jest wykonana z wypolerowanego strzegomskiego granitu, który charakteryzuje się biało-szaro-czarnymi cętkami. Granit szklarskoporębski ma cętki różowe. W Szklarskiej Porębie był wykorzystywany jako kruszywo i materiał budowlany. Gdy udacie się na Wiciarkę, zobaczycie czynny kamieniołom. Tam często pracuje Grzegorz ,,Siwy” Pawłowski.
Gdzie w tej chwili są Ludzie z żelaza?
Są w Hattingen, w Zagłębiu Ruhry. Stoją na tle jednej z największych kiedyś hut niemieckich. To miejsce kojarzy się ze złożami węgla, rud żelaza, realizowano też tam potęgę militarną Niemiec.
Co zainspirowało Pana do stworzenia Ludzi z żelaza?
Moje całe życie toczyło się przy maszynach. Wychowałem się w Łodzi. Rodzice pracowali w fabrykach włókienniczych. Było tam mnóstwo elementów technicznych – kręcące się tryby, koła, taśmy, pasy transmisyjne, a ostatecznie produkowano tkaniny. Interesowała mnie ta moc urządzeń technicznych. Później trafiłem na Dolny Śląsk. Pracowałem jako plastyk powiatowy w zakładach mechanicznych LEGMET w Legnicy, gdzie wytwarzano maszyny do kopalni miedzi. Ocierałem się o ludzi mozolnie pracujących w przemyśle, fabrykach, odlewniach metalu. Jest to bardzo ciężka praca. Pomyślałem sobie, że spróbuję zrobić człowieka z żelaza. Przeszedłem przez różne próby, ponieważ nie wiedziałem, jak go podzielić, w którym miejscu zespolić go śrubami. W końcu na coś się zdecydowałem.
Pierwszą wystawę Ludzi z żelaza miałem w Niemczech zachodnich. Dla nas to była totalna egzotyka – mieć tam wystawę. Wtedy pomyślałem, czym mógłbym zaszokować Niemców. W Chocianowie ulepiłem z gliny model człowieka z żelaza. Później odlaliśmy go i pojechał do Fellbach. Tam było biennale rzeźby. W to miejsce zaproszono mnie później na wystawę indywidualną. Tak się spodobali tam Ludzie z żelaza, że od razu kupiono pięć rzeźb. Gdy miałem już pieniądze, mogłem odlewać kolejne i powstało ich pięćdziesiąt. Tomasz Tworek z Buska-Zdroju, kolekcjoner sztuki, zorganizował w Kielcach ogromną wystawę Ludzi z żelaza. Wszystko można znaleźć na ten temat w Internecie (zbignief.pl).
Proszę opowiedzieć o Galerii F, która była związana ze Szklarską Porębą.
Gdy zamieszkałem w Szklarskiej Porębie w czasie początków nowego ustroju w naszym kraju, zastanawialiśmy się, z czego będziemy żyć. Założyłem więc galerię sztuki. Oczywiście nie przynosiła ona dużego dochodu. Nie było ludzi, którzy zechcieliby kupować obrazy czy rzeźby. Galeria funkcjonowała przez dziesięć lat (w latach 1990 – 2000). W tym miejscu była prezentowana sztuka nie tylko moja, ale i innych artystów.
Jak artyści przygotowują wernisaż swoich prac?
Bardzo różnie. Wernisaż jest rodzajem wydarzenia artystycznego, happeningu, to rodzaj spektaklu. Zawsze ktoś przemawia, potem są brawa, a odwiedzający obserwują wystawę. Ja siadałem na traktor, który jest w Kamiennym Kręgu i robiłem kilka kółek, wzbudzając zainteresowanie przechodniów. Później ktoś pakował traktorzystę, który stawał się rzeźbą, a obok pojawiało się kilkunastu żelaznych ludzi. Robiło to niesamowite wrażenie. W muzeum w Gliwicach znajdują się miniatury Ludzi z żelaza.
O jakich nowych projektach Pan myśli?
Marzę o jednym, by zgromadzić wszystkie moje rzeźby w jednym miejscu, najlepiej w Kamiennym Kręgu. Nie ma na to jeszcze pomysłu i środków. Zobaczymy, jak to będzie.
Serdecznie podziękowaliśmy Panu Zbigniewowi Frączkiewiczowi za to ważne dla nas spotkanie.