Tutaj powinien być opis

SPOTKANIE Z PANEM GRZEGORZEM PAWŁOWSKIM, ARTYSTĄ RZEŹBIARZEM, I WYPRAWA NA WICIARKĘ

29 maja 2025 roku klasa V pod opieką Pań: Izabeli Michalik i Anny Szydłowskiej udała się do pracowni artysty rzeźbiarza, Pana Grzegorza Pawłowskiego. Warsztat artysty znajduje się za Osiedlem Huty. Na podwórku podziwialiśmy już rozpoczęte przez artystę prace i materiały, które z pewnością zostaną wykorzystane do powstania rzeźb. Po przywitaniu się z Panem Grzegorzem zostaliśmy zaproszeni do pracowni, w której zobaczyliśmy gotowe rzeźby, przedstawiające ludzi zrobionych z drewna, granitu i metalu. Zadaliśmy rzeźbiarzowi szereg pytań.

Od kiedy zaczęła się Pana przygoda z rzeźbieniem? Skąd czerpie Pan pomysły?

Miło mi was powitać. Bardzo się cieszę z tych odwiedzin.

Już dwadzieścia lat zajmuję się rzeźbą i z tego żyję. Kiedyś interesowałem się teatrami ulicznymi, z którymi jeździłem przez jakiś czas. To mi bardzo pomogło w rzeźbie, bo teatr uliczny to nie gra słowem, tylko ciałem. Przydało mi się to później przy ułożeniu i wyznaczeniu środka ciężkości figury, przy wyczuciu ruchu, rytmu. Od momentu zaszczepienia się sztuką, już nie potrafiłem inaczej funkcjonować. Cały czas konsekwentnie realizuję swoje pomysły. To przekuwam na sposób życia, bo da się z tego żyć, jeżeli jest się konsekwentnym i zdeterminowanym.

Skąd te materiały, które tu widzicie? Skąd się wzięło tego typu spojrzenie na formę? W moim przypadku trwało to dosyć długo. Dopiero z czasem zacząłem rozwijać się w kierunku rzeźbiarstwa. Szukałem swojej drogi, swojej tożsamości, czegoś, co sprawi, że gdy ktoś spojrzy na moją rzeźbę, to będzie wiedział, że to moje dzieło mimo braku podpisu. Bardzo ważne dla każdego artysty jest znalezienie takiej rozpoznawalności i ją rozwijać. Te materiały przed wami, wszystko, co tu nas otacza, kamienie, stal, głowy kamienne, to skojarzenia jeszcze z dzieciństwa, kiedy biegałem po lesie i nie byłem zbytnio zainteresowany sztuką, bardziej czerpaniem z tego, co nasze góry nam dają, to już widziałem w tych kamieniach coś. Zwróćcie uwagę na to, jak pójdziecie czasami do lasu, że kształty, które mają kamienie, coś podpowiadają i sugerują. Właśnie wykorzystuję te naturalne struktury, jakie dają materiały. Widzicie, że pracuję w drewnie. Jest to drewno łamane, zazwyczaj rozrywam je klinami, bo wtedy powstają najpiękniejsze faktury. To się wzięło stąd, że obserwowałem drzewa trafione piorunem. Bardzo mnie inspirowały. Po wpływem sił natury drewno pokazuje różne ciekawe faktury, w których zawsze można coś znaleźć. Taką rzeźbę uprawiam. Poszedłem tą ścieżką, żeby skojarzenie pobudziło. Nie przedstawiam tych form w sposób oczywisty, tylko daję każdemu pole do własnej interpretacji.

Celowo wyłożyłem tu kamienne głowy, żebyście zobaczyli, jak powstają pierwsze linie spod dłuta. Już to zaczyna coś przypominać i to jest wtedy najciekawsze, bo pobudzamy swoją wyobraźnię. Nie wszyscy odczytają to samo. I to jest dla mnie wartością w tych formach, że każdy interpretuje je na swój sposób. To sprawia, że rzeźby nie są oczywiste, pobudzają naszą wyobraźnię, szukamy w nich czegoś.

Widzieliśmy w Internecie, że wykonywał Pan rzeźby ,,na gorąco” przed widzami. Wymagało to niesamowitego wysiłku fizycznego. Jak Pan sobie z tym radził?

Przypominam sobie. To był pokaz rzeźby z drewna, później opalanej. Stosuję ogień, aby przypalić drewno. Ogień mi się przydaje do kształtowania metalu, który jest twardy i wydaje się, że nie da się z nim nic zrobić, ale można go zmiękczyć poprzez temperaturę. Rzeźba ma to do siebie, że wymaga wysiłku fizycznego i umysłowego. Mamy pomysł na rzeźbę i gdy go realizujemy, towarzyszy nam ciężka, fizyczna praca. Są to żmudne godziny naprawdę ciężkiej pracy. Podnieście sobie ten kamyk, zobaczcie, ile on waży. To są małe kamienie, ale mam do czynienia z większymi formami. W pracy twórczej wracam do metod dawnych, używając klinów do łamania drewna czy kamienia. Mogę to nawet wam pokazać. Stosuję klin trójdzielny, który pozwala rozłupać granit, żeby uzyskać mniejsze formy. Zobaczcie, nawiercam otwór, montuję klin, który wbijam stopniowo, dziura się rozszerza i kamień jest rozłupany.

            Każdy materiał ma swoją strukturę i swój rodzaj obróbki. Przy drewnie, kamieniu i metalu trzeba mieć kondycję fizyczną. Płomień bardzo dobrze pracuje z drewnem.  Agresywność ognia sprawia, że drewno zaczyna pękać. I o to w rzeźbie chodzi. Ogień to naturalny impregnat, dzięki niemu drewno dłużej się rozkłada.

Bardzo podoba się nam galeria uliczna, której jest Pan współtwórcą. Co Pan wystawił?

Dzieci wymieniły Byka przy Netto, najstarszy wizerunek Ducha Gór na Skwerku Twórców Radiowej Trójki, filmowca i grajka przed wejściem do restauracji ,,Metafora”, bryła granitu przy wjeździe do miasta z metalowym herbem Szklarskiej Poręby.

Są to formy użytkowe, które mogą być piękne i zarazem praktyczne. Można łączyć sztukę z formą użytkową.

Nie ukrywam, że bardziej koncentruję się na sztuce, a formy użytkowe powstają przy okazji. Jest to rodzaj zastrzyku finansowego i łatwiej jest to sprzedać. Młodzież jeszcze nie wie o tym, że z samej sztuki jest trudno wyżyć.

Gdzie wystawiał Pan swoje prace?

Do widza i klienta najłatwiej dotrzeć poprzez wystawianie swoich prac w galeriach. Do nich przychodzą osoby, które są zainteresowane zakupem sztuki i które są wrażliwe na nią, mają potrzebę wypełnienia swojego życia nie tylko codziennością, ale czymś ponadzmysłowym. Poprzez galerie można trafić na szerszy rynek. Są one w Polsce i za granicą. Zdarza mi się wystawiać swoje prace w różnych krajach. Rzeźby, które widzicie, pojadą do Holandii.

Jak się przewozi takie duże rzeźby? Jednak droga do Holandii jest daleka.

To są akurat małe formy. W dzisiejszych czasach przewożenie rzeźb nie jest problemem. Można skorzystać z usług firm transportowych, które bardzo często same przewożą te prace. By dostarczyć rzeźby na miejsce docelowe to jedno, a właściwie je wyeksponować to drugie. Przy tworzeniu wystawy bardzo ważne jest, żeby wszystko współgrało dzięki odpowiedniej kompozycji. W każdym pomieszczeniu inaczej te prace się czytają. W rzeźbie bardzo ważna jest gra światła i cienia. Musi być takie oświetlenie, które eksponuje wszystkie detale formy.

Jak długo tworzy się rzeźby?

Rzeźby powstają w czasie długiego procesu twórczego. Nie pracuję w ten sposób, że siadam sobie przed kartką papieru, na której projektuję rzeźbę, a później ją wykonuję. W przypadku figur znajdujących się w pracowni cały czas współgram z materią, czyli zaczynam od jakiegoś punktu, który nasunie mi jakąś myśl, temat, którego chcę się podjąć. I tak naprawdę przy tych figurach cały czas ewoluuję. Wprowadzam dużo zmian, czasami muszę pochodzić przy niektórych formach, dopiero wtedy odkrywam, że muszę coś w nich zmienić i coś przerobić. Bywa, że niektóre rzeźby wykonuję szybko, a inne bardzo długo.

Jak wspomina Pan współpracę przy tworzeniu rzeźby ,,100 TON” Zbigniewa Frączkiewicza? Spotkaliśmy się z Panem Z. Frączkiewiczem, który powiedział, że ta rzeźba to jego ponadtrzydziestoletnie marzenie. Ono spełniło się w 2018 roku na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości.

To było wspaniałe wydarzenie, świetna przygoda. Na Wiciarce mieliśmy zorganizowany plener. Przyjechali rzeźbiarze z Czech, dołączył kolega Maciej Wokan, który też pracował przy tej instalacji. Każdy z nas miał do zrobienia jedną stopę i wykonywał ją w swoim klimacie. Nadawał jej odpowiednią strukturę. Ja podszedłem do tematu bardzo surowo, na zasadzie łamanego kamienia. Wszystko działo się poprzez odłamywanie, nie było żadnych detali, które świadczyłyby o tym, że to jest stopa, czyli paluszki, każdy osobno, z paznokciami. Ja od tego odszedłem. Moja stopa jest bardzo surowa, siermiężna. Koledzy podeszli do zadania bardziej realistycznie. Każdy miał tu swobodę działania, ale brał pod uwagę koncepcję Zbyszka. W rzeźbie ,,100 TON” najistotniejsze są stopy, które są symbolem wędrówki, więc trzymaliśmy się tego. Każdy z nas przedstawił zupełnie inną stopę.

Wcześniej pracował Pan u Juliusza Naumowicza.

Tak, to był bardzo fajny okres, świetni ludzie, świetne miejsce. Mam same dobre wspomnienia. Julo Naumowicz to bardzo ważna postać w naszym mieście. Myślę, że dużo tutaj zrobił, by promować nasze miasto.

Nad czym Pan teraz pracuje?

Bardzo często mam rozpoczętych kilka wątków. Czasami potrzebuję oddechu od figury, nad którą pracuję. Gdy widzę, że nic kreatywnego nie przychodzi mi do głowy, bo jestem przemęczony daną formą, wtedy potrzebuję się oderwać i totalnie wejść w zupełnie inny projekt w celu nabrania świeżego spojrzenia. W tej chwili oprócz tych rzeźb, które widzicie, wykonuję formę użytkową. Będzie to metalowe drzewo w formie bonsai, z którego wychodzą schody z wejściem na piętro. To jest zamówienie, które wykonuję na miejscu u klienta.

Do czego wykorzysta Pan materiały zgromadzone w tej pracowni?

Gdy spojrzymy na te figury, zobaczymy, że składają się one z materiałów zgromadzonych w tej pracowni. Ja bardzo lubię starą stal, która już rdzewieje. Pozyskuję ją ze złomowisk. Ta stal jest dla mnie o tyle ciekawsza, że ma na sobie fakturę, na którą trzeba czekać. To są stuletnie elementy, już głęboko skorodowane. Dla mnie ważne jest, jak światło pracuje z formą. Na tym stole mamy współczesną, gładką, nieskorodowaną stal, która jest srebrzysta, a elementy, które tu widzicie, mają głębokie wżery. Tu jest fragment ręki, z bliska widać, że jest tam rdza, która powoduje, że światło ładnie się na niej rozprasza. To kapitalnie wygląda, jest kolorystyka. Przy tych figurach staram się o kolory, które występują naturalnie. Na nadaję kolorów. One już są w tym naturalnym materiale. Ma on dla mnie najciekawszą barwę i tak wszystko dobieram, by ze sobą wszystko współgrało.

W pracowni są elementy maszyn rolniczych. Dlatego jest tu dużo kół. Niestety, już coraz rzadziej można kupić ciekawą stal. Kiedyś było tego więcej, ale ciągle korzystam z tych zasobów. Więcej zużywam materiałów, niż kupuję. Kiedyś było odwrotnie. Magazynuję tę stal, by mieć ją pod ręką w czasie pracy. Podobają mi się kształty przedmiotów, które tu zgromadziłem. Mają bardzo ładne nakłucia, walory plastyczne. Kiedyś mieszkali tu Niemcy i po nich zostało wiele maszyn, bo był to bogaty region. W innych częściach Polski nie znajdziemy podobnych elementów z tego samego okresu. Wiem to od kolegów, którzy tak jak ja zajmują się sztuką.

Z którymi artystami Pan współpracuje?

Rzadko zdarza się, że współpracuję z kimś, może przy niektórych projektach. Wydaje mi się, że każdy twórca zamyka się we własnym świecie i szuka swojej własnej ścieżki. Nie zawsze wychodzi coś ciekawego ze wspólnego działania. Osobiście lubię samotność w pracy. Tu się zamykam, bardzo często pracuję w nocy, bo jest cisza. Telefon nie dzwoni. Tu mam komfortową pracę.

Cieszę się, że mieliście ochotę mnie odwiedzić. Jesteście w takim wieku, że zaczynacie szukać sposobu na siebie. Powoli każdy z was będzie się kierował w jakąś stronę. Warto obserwować wszystko, oglądać, podglądać innych. Wiem, że to pomaga znaleźć kierunek w życiu i to jest fajne, że tak właśnie się dzieje. Wasza szkoła jest mi jak najbardziej bliska, bo moja córka Jagna do niej chodzi.

 

Podziękowaliśmy Panu Grzegorzowi Pawłowskiemu za miłe przyjęcie nas w jego pracowni. Pan Grzegorz zaprowadził nas jeszcze do pobliskiego kamieniołomu granitu karkonoskiego ,,Izer Granit”. Powiedział, że eksploatuje się tutaj dwa rodzaje granitów: drobno- i gruboziarniste aplogranity oraz gruboziarniste granity porfirowate. Granit karkonoski z różowym oczkiem to granit z charakterystycznymi różowymi porfirokryształami skalenia potasowego. Przez jakiś czas przyglądaliśmy się wyrobisku, wielkim maszynom i pojazdom odbierającym gotowy produkt (kostkę). Jeszcze raz za wszystko podziękowaliśmy rzeźbiarzowi i udaliśmy się na Wiciarkę, do nieczynnego kamieniołomu, w którym wyeksponowana jest rzeźba ,,100 TON”.

W Wiciarce wydobywano granit średniokrystaliczny, porfirowaty, z żyłami aplitowymi. Kamień, który wykorzystano do stworzenia rzeźby według pomysłu Pana Zbigniewa Frączkiewicza, odstrzelono w latach 50. XX wieku. Nie naruszono jego pierwotnego kształtu. Został osadzony na czterech granitowych stopach, które wyrzeźbili Grzegorz Pawłowski, Maciej Wokan, Aleš John i Martin Skala podczas Międzynarodowego Pleneru Rzeźbiarskiego. Aby osadzić ten wielki blok skalny na stopach, trzeba było podnieść go na wysokość 130 cm. Rzeźba ,,100 TON” to hołd dla ludzi pracujących przy i w granicie.

 Rzeźba ,,100 TON” zrobiła na nas duże wrażenie.  Szybko odkryliśmy, którą stopę wykonał Pan Grzegorz Pawłowski.

Wycieczka bardzo spodobała się nam, wiele się nauczyliśmy i byliśmy przez długi czas w ruchu.